182 i pół dnia. Właśnie tyle czasu, wraz z nadejściem 2022, minęło od dnia kiedy Kuba Nadolny został CEO naszej organizacji. Ilość refleksji, rozwiązanych i nowych zagadek, wewnętrznych rozterek i trudnych decyzji, które pojawiły się w tym czasie, trudno opisać, ale… Kubie się to udało. Przeczytajcie „kartkę z pamiętnika” naszego CEO, którego przełom roku zainspirował do podsumowania półrocznej kadencji jego i całego nowego zarządu.
Moje 182 i pół dnia
Niedawno minęło pół roku odkąd zostałem prezesem Fast White Cat. Ten czas zbiega się też z końcem roku kalendarzowego, co nastraja do podsumowań i refleksji.
Na wstępie zaznaczę, że zarządzanie spółką nie jest dla mnie nowym tematem, aczkolwiek wcześniejsza organizacja, którą współkierowałem (serdecznie pozdrawiam koleżanki i kolegów z NetTeam Solutions) była znacznie mniejsza. Druga istotna uwaga jest taka, że zostając prezesem działałem już w Kocie prawie 4 lata, w tym nieco mniej niż połowę tego czasu jako członek zarządu. Więc w pewnym sensie, zmieniło się niewiele, w innym – zmieniło się bardzo dużo.
To był bardzo intensywny czas. Zwłaszcza początkowe miesiące przypominały nieco pierwsze wyjście Neo z Matrixa i twarde zderzenie z brutalną rzeczywistością opanowaną przez agentów. Co rusz trafialiśmy (jako nowy Zarząd, o czym za chwilę) na różnego rodzaju niespodzianki, które wymagały sporo wysiłku i zaangażowania. Dużo decyzji musiało być podejmowanych w tempie błyskawicznym, co niekoniecznie leży w mojej naturze. Dla mnie zawsze było ważne chłodne przeanalizowanie sytuacji, różnego rodzaju “za” i “przeciw”, tak, żebym miał poczucie, że podjęta została najlepsza możliwa decyzja w oparciu o dostępne dane. Poniżej postaram się podzielić tym, co uważam za istotne i mogące mieć wartość dla czytelników.
Spoiler – sytuację udało się opanować na tyle, że połowa zarządu mogła sobie pozwolić na spokojny urlop.
“Dobry dowódca otacza się mądrymi generałami” – mógłby powiedzieć Sung-Tzu w “Sztuce wojny”, gdyby nie to, że akurat tego nie powiedział. W sumie nie wiem czemu, bo taka myśl wydaje się być kluczowa w trudnej sztuce wojskowej strategii. Przynajmniej dla eksperta takiego jak ja, który ma z wojskiem tyle wspólnego, że lubi nosić bojówki.
Dodam, że sama książka choć jest bardzo modna, jakoś nieszczególnie zmieniła moje życie. Nie wspominając o tym, że nie leży mi podejście postrzegania biznesu jako wojny, a partnerów czy klientów jako sojuszników tudzież wrogów.
Niemniej ta niewypowiedziana przez żyjącego 2. 5 tysiąca lat temu chińskiego stratega rada, jakoś utkwiła mi w pamięci i z niej skorzystałem. I korzystam do dziś.
Demokratyzacja technologii
Jedną z najlepszych decyzji podjętych pół roku temu, było zaproszenie do Zarządu trzech świetnych w swoich obszarach osób. (W kolejności przypadkowej:) Ela świetnie ogarnia procesy i tematy miękkie oraz QA. Wnosi też cenny pierwiastek żeński do (jednak nadal) mocno męskiego świata IT. Rafik jest najdłużej z nas wszystkich w organizacji, zna Magento od podszewki i panuje nad finansami. Marcin genialnie ogarnia chyba najtrudniejszy obszar, czyli sam development. We czworo reprezentujemy różne punkty widzenia, co jest dobrą praktyką jeśli chodzi o budowanie multidyscyplinarnego zarządu. Co ciekawe, mimo innego podejścia, doświadczenia i wykształcenia – decyzje zwykle podejmujemy sprawnie i jednogłośnie.
Ta sama zasada, która posłużyła do zbudowania zarządu, sprawdza się również w całej organizacji. Postawiliśmy na mocnych, kompetentnych ludzi. W skrócie – idziemy w stronę przeciwległego bieguna podejścia pt. “każdy problem można rozwiązać skończoną liczbą studentów”. Jesteśmy bardzo zadowoleni z efektów, mimo, że sporo pracy jeszcze przed nami.
“The main thing is to keep the main thing the main thing”
To naprawdę napisał Stephen Covey.
Główną trudnością, z którą zderzyłem się na starcie pełnienia nowej roli, była ilość tematów, która mnożyła się niczym cząsteczki PM2.5 we wrocławskim powietrzu po rozpoczęciu sezonu grzewczego. W skrócie skala była taka, że problemem nie było nawet nadążanie z ogarnianiem spraw, lecz wręcz samo zanotowanie ich.
Można by pomyśleć, że przecież osoba zarządzająca ~100-osobową organizacją musi być mistrzem multitaskingu. Nic bardziej mylnego. Multitasking nie tylko nie działa, ale wręcz niszczy mózg. Znajdziecie w sieci wiele artykułów na ten temat, ale szczególnie polecam m.in. Why Successful People Don’t Multitask, Why Multitasking Doesn’t Work oraz książkę “Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg.”
Wracając jednak do sedna. Prowadzenie firmy, to często wybór, którym tematem mogę i powinienem się zająć, a który może poczekać. Jest mnóstwo systemów, które pomagają uporządkować ten niekończący się strumień zadań (jak choćby bardzo znane Getting Things Done) i jeszcze więcej aplikacji (osobiście korzystam głównie z org-mode, choć bardzo cenię też TaskWarriora). Wszystkie mają jednak pewną dość istotną “wadę”. A mianowicie wymagają zatrzymania się i refleksji. Trochę przypomina mi to sytuację, kiedy robiłem research nt. skakanki i kiedy już wydawało mi się, że znalazłem tę idealną, po lekturze opinii okazało się, że jednak ma dość istotną wadę:
Bez tego zamiast pięknie uporządkowanego backlogu zadań własnych, wylądujemy z nieustannie puchnącą, chaotyczną listą na szybko zanotowanych punktów. Wstyd przyznać, ale moja ma obecnie 5567 pozycji. Nie zmieniłem nawet nazwy pliku, który, gdy go zakładałem, miał służyć jako lista zadań… na dziś (today.org).
Zdaje się, że właśnie znalazłem kolejne postanowienie noworoczne, choć nieco boję się, co odkryję w najciemniejszych, przykrytych grubą pajęczyną zakamarkach mojej listy. 😉
Przy okazji dygresja. Mój manager haseł zawiera 1040 pozycji. Przyznam, że jestem oszołomiony, gdy ktoś mówi mi, że pamięta swoje hasła. Korzystajcie z managerów haseł, wrażliwe dane tak szybko odchodzą…
“Jeśli nie wiesz dokąd chcesz iść, nie ma znaczenia, którą drogą pójdziesz.” – Lewis Carroll, “Alicja w krainie czarów”.
Innymi (mniej bajkowo-nostalgicznymi) słowy, jeśli sami nie wyznaczymy celów, nasz okręt będzie po prostu dryfował tam, gdzie zawieje wiatr. Dlatego właśnie uporządkowanie listy zadań powinno zacząć się od przypomnienia celów organizacji. W przeciwnym razie skończymy zajmując się tylko sprawami “pilnymi” lub tymi, które głośniej krzyczą.
“The business of business is business” – Milton Friedman
Celem oczywistym każdego biznesu jest zysk. Różnie mierzony w różnych firmach, niemniej co do zasady, chodzi mniej więcej o to samo. Jednak pytanie, czy tylko? A jeśli nie tylko, to co jeszcze? Z czego jeszcze czerpiemy satysfakcję, jako ludzie działający w zespole? Przykładowo – cieszą nas dobre wyniki finansowe klienta. Czas, kiedy wysiłki włożone w skalowanie i jakość sklepu internetowego, procentują imponującymi wartościami kluczowych wskaźników ecommerce – przychód, konwersja, ilość transakcji itd. To uczucie, gdy w sklepie jest w danej chwili ponad 7 tysięcy klientów i wpada średnio 1.5 zamówienia na sekundę, a system się “nudzi”! No i genialne postępy rok do roku, gdy po naszych optymalizacjach konwersja i przychody są wyższe o prawie 100%!
Wszystko to wymaga jednak zatrzymania się (czytaj: brak odpowiedzi na maile, czaty, SMSy i połączenia telefoniczne), co, ujmując temat obrazowo, przypomina czasami wyzwanie typu “zatrzymajmy na chwilę narciarza, zjeżdżającego ze stoku w slalomie gigancie”.
Temat ten jest również poruszony w świetnej przemowie wygłoszonej przez Williama Deresiewicza w West Point, pt. “Solitude and Leadership” – bardzo polecam. Ewentualnie jej omówienie – “How to think: The Skill You’ve Never Been Taught.”
“Jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana.”
Tak mógłby powiedzieć Budda, gdyby nie to, że powiedział te słowa żyjący w podobnym czasie, ale w zupełnie innym miejscu Heraklit z Efezu. Pandemia zmieniła bardzo wiele, a rynek e-commerce dostał zastrzyk, który spowodował wręcz rewolucję na rynku sklepów internetowych. Zamknięcie sklepów stacjonarnych sprawiło, że wiele firm musiało dokonać szybkiej transformacji i gwałtownego skrętu w stronę sprzedaży w sieci. To z kolei pociągnęło za sobą ogromne zapotrzebowanie na usługi wdrożeniowe dla systemów ecommerce, zarówno z półki enterprise (gdzie w moim odczuciu nadal króluje Adobe Commerce i Magento), jak i niższych. Mówiąc wprost, mamy jako firma historycznie wyjątkową sytuację, kiedy role się do pewnego stopnia odwróciły, tzn. to klienci zabiegają o możliwość współpracy z nami. Co bardzo budujące, większość nowych leadów trafia do nas z polecenia innych klientów. To są właśnie te cenne chwile, kiedy czujemy dumę, że robimy po prostu dobrą robotę.
Jednak (tutaj w myślach nucimy przebój Anny Jantar) – “nic nie może przecież wiecznie trwać” – więc jako organizacja musimy być co najmniej krok do przodu w naszym myśleniu strategicznym. Rynek potrafi się zmienić błyskawicznie, a kto nie ma refleksu i elastyczności, by zareagować wystarczająco szybko, tonie. Stąd kilka ruchów wyprzedzających, w tym między innymi ciekawy projekt wspierający skuteczność działań ecommerce, budowany w oparciu o narzędzia sztucznej inteligencji i uczenia maszynowego. Pochwalimy się efektami jak tylko będą już dostępne.
Bezcenny przywilej
Kiedy kurz po bitwie i zmianie dowództwa opadł (Sung-Tzu uśmiecha się przypominając, że przed chwilą pisałem, że nie odpowiadają mi militarne parabole używane w świecie biznesu), nadszedł czas na przemyślenia wybiegające w nieco dalszą przyszłość niż to, co wydarzy się za godzinę lub jutro, bo wiadomo, w tym biznesie “pojutrze” zaplanować się nie da. Bycie u sterów firmy daje bezcenny przywilej współdecydowania zarówno o jej modelu biznesowym, jak i o wartościach czy kulturze organizacyjnej.
W kwestii biznesowej urodził się bardzo ciekawy pomysł, który na razie nabiera dopiero konkretnego kształtu, więc żeby nie spalić tematu zbyt wcześnie, na razie zachowam szczegóły na późniejszy czas. W temacie wartości i kultury organizacyjnej zrodziło się całkiem sporo inicjatyw, z których część zaczęliśmy już realizować. W pracy spędzamy większą część naszego życia. W zasadzie zwykle są to najbardziej efektywne godziny naszego dnia. Pieniądze są na pewno ważne, jednak byłoby marnotrawstwem spędzić życie tylko dla nich.
Nie mam tu na myśli podejścia typu “rzuć wszystko i realizuj swoje marzenia”, bo choć życzę każdemu podejmującemu taką próbę, aby mu się udało, to jednak wiele razy widziałem kontrprzykłady.
Świat jest w tej chwili w bardzo specyficznym czasie. Nie mam tu nawet na myśli pandemii, która z pewnością wywróciła życie wielu z nas do góry nogami, lub przynajmniej znacząco je zmieniła. Choć sam wirus jest niewidzialny gołym okiem, to pandemia jest jednak czymś bardzo namacalnym. Każdy z nas albo chorował, albo zna kogoś, kto chorował na koronawirusa. Na początku pandemii wydawało się, że przewartościuje ona nasze ludzkie myślenie na sprawy ważniejsze. Przez chwilę była szansa na to, że zaczniemy bardziej zwracać uwagę na to, jak traktujemy siebie nawzajem (w tym również swoich współpracowników, klientów, partnerów, zleceniobiorców), jak traktujemy istoty pozaludzkie, jak traktujemy lasy? Czy to, że komuś płacę (pracownikowi, zleceniobiorcy), uprawnia mnie do traktowania go z góry, do braku szacunku? Przecież na koniec dnia…
Jednak dość szybko oswoiliśmy się z nową rzeczywistością i wróciliśmy na stare koleiny.
Są jednak problemy większe niż pandemia, z którą jak sądzę, prędzej czy później się uporamy. Zmiany klimatyczne, czyli globalne ocieplenie. Choć trochę już żyję na tym świecie, nie pamiętam sytuacji w której naukowcy tak bardzo jednoznacznie i jednogłośnie sygnalizowali jakiś problem. Mamy choćby miażdżący raport IPCC, międzynarodowego panelu ds. zmian klimatu. Wynika z niego m.in. to, że jest już zdecydowanie za późno na zmiany na poziomie “Kowalskiego”, który zresztą często i tak nie odróżnia klimatu od pogody i uważa, że skoro w zimie jest zimno, to klimat się ochładza. Często też takie osoby są bardzo pewne swoich racji (co wynika też z efektu Dunninga-Krugera).
Nic jednak oczywiście nie zwalnia nas z odpowiedzialnych zachowań.
Zmiany muszą nastąpić na poziomie rządów i wielkich korporacji, które zresztą często mają większe wpływy i budżety niż niejedno państwo. Nie będę tu wchodził w omawianie poszczególnych rekomendacji, natomiast z pewnością musimy odejść od energii opartej o paliwa kopalne, czy (co według niektórych badań jest nawet ważniejsze) masowej hodowli zwierząt. Ale cóż, “mój kotlet na talerzu jest ważniejszy”, “nie będę jadł trawy i kamieni”, “ludzie od lat jedli mięso” itp. itd.
Działaj. Niepozornie
A co to ma wspólnego z biznesem? Cóż, sądzę, że gwałtowny spadek PKB może być wkrótce jednym z mniej istotnych problemów, kiedy okaże się, że po prostu powoli nie mamy już czym oddychać. Czy w ogóle PKB jest tak istotnym wskaźnikiem jak wmawia się nam od dziesięcioleci? Warto się pochylić i nad tym zagadnieniem, np. przy lekturze książki Kate Raworth “Ekonomia obwarzanka”.
Dlaczego mimo wiedzy o zbliżającej się katastrofie działania rządów i korporacji nadal są opieszałe i często pozorne? Dość dobrze ilustruje to film “Nie patrz w górę”. 🙂
Schodząc jednak nieco bardziej na poziom działań, które są obszarze strefy wpływów mojej i naszej organizacji. Pomijam tu aspekt aktywizmu, który w obecnych czasach powinien być moralnym obowiązkiem każdego z nas (w mniejszym lub większym stopniu, na miarę możliwości). Skupiając się na naszej firmie – dlaczego by więc nie zacząć od zmian w miejscu, w którym się jest tu i teraz? Przyznam, że miałem (i nadal miewam) tu wątpliwości na ile w ogóle jest szansa pogodzenia 90% biznesów z działalnością dobrą dla planety i istot ją zamieszkujących, w tym ludzi. Jedna z rzeczy, na które jestem uczulony, to greenwashing, czyli działania pozorne, które nie wnoszą nic merytorycznie, ale pozwalają zbudować PR sprawiający odwrotne wrażenie. Druga sprawa, to czy takie działania nie będą zbyt małe i banalne w obliczu powagi sytuacji. Po wewnętrznej burzy mózgu doszedłem jednak do wniosku, że zasadniczo lepiej zrobić coś, niż nic. Świetnym przykładem jest tutaj choćby Patagonia, która robi naprawdę dobrą robotę.
Jeśli chodzi o nas, to nawet, jeśli to będzie metoda małych kroków, skoro duże pozostają póki co poza zasięgiem. Bardzo pomogła mi tutaj inicjatywa podjęta przez naszą grupę kapitałową Digitree i jej Prezesa, Rafała Zakrzewskiego. Powstała grupa skupiona wokół inicjatyw środowiskowo społecznych i mnóstwo wartościowych pomysłów, które będziemy realizowali w przyszłym roku. Część jest dość powszechna i oczywista (co nie umniejsza ich istotności), część bardzo nieszablonowa. Więcej szczegółów już wkrótce. 🙂